Cień u jej boku zgęstniał stopniowo od ziemi w górę, po
Cień u jej boku zgęstniał stopniowo od ziemi w górę, po czym wyłoniła się z niego ludzka postać, której ukrywający podtekst odpłynął, wzbudzając migotanie księżyca. Nikodemus skłonił się mężczyźnie mającemu ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu oraz barczystą sylwetkę. Rozpięte drewniane guziki na białych rękawach odsłaniały muskularne ramiona. Miał dość ciemną cerę, wąskie wargi oraz długie złociste włosy. Jego przystojnej twarzy nie znaczyły żadne zmarszczki, jednak wśród czarodziejów nie musiało to bynajmniej świadczyć o młodości. W prawej ręce Kyran trzymał grubą dębową laskę. Nikodemus z ciekawością zerknął na przedmiot – podobno wyższe języki druidów zyskiwały szczególne właściwości po rzuceniu na drewno. Deirdre przejechała spojrzeniem po Kamiennym Dziedzińcu. – Chcemy oddać cześć naszej bogini. Jakiś mag powiedział nam, iż są tu obeliski, ale owe głazy nie stoją ani w kręgu, ani w żadnym dobrze. Krokodylowaty gargulec odczołgał się dalej, możliwe że w poszukiwaniu spokojniejszego miejsca do snu. – i wy, magowie, pokryliście głazy tymi dziwnymi kamiennymi jaszczurami. – Proszę o wybaczenie bałaganu. – Nikodemus im się ukłonił. – Obeliski są darem od lorda z wyżyn. Nie wiedzieliśmy, iż należy je ustawić w określony sposób. A jeśli chodzi o gargulce, to nie są jaszczurami, lecz zaawansowanymi czarami, które określamy konstruktami tekstualnymi. Widzicie, magnus, jeden z wyższych języków magicznych, może przekształcić swoją energię tekstową w kamień. Druidka uśmiechnęła się lekko, jakby powiedział coś zabawnego. Niepewny, co ma dalej robić, Nikodemus postanowił dodać więcej informacji. – To gargulce konserwacyjne. Wpisaliśmy w ich umysły umiłowanie kamienia, więc wspinają się na wszystkie zamieszkane wieże, zajmując się dachami, szukając zwietrzałego cementu oraz przeganiając ptaki. Deirdre dalej przyglądała mu się z milczącym uśmiechem. – Ale jeśli chcecie oddać cześć bogini – niezręcznie dodał Nikodemus – może lepszym obszarem do tego jest jeden z naszych ogrodów. Magister Shannon zajął właśnie pokoje nad ogrodem Bolide, choć non stop jest on jeszcze odnawiany. – Czemu to miejsce jest te puste? – odezwał się mężczyzna. – Gdzie są inni magowie? Nikodemus się uśmiechnął – na to pytanie mógł odpowiedzieć autorytatywnie. – Jesteśmy tu wszyscy. Starhaven tylko wydaje się puste, gdyż jest te wielkie. kiedyś mieszkało tu sześćdziesiąt tys. Chthoników, a dziś zaledwie cztery tysiące magów oraz jakiś dwóch tys. studentów. stale badamy niezamieszkaną dzielnicę Chthoników oraz dużo musimy się jeszcze dowiedzieć. Starhaven zajmowane było poprzez Imperium Neosolarne, Królestwo Iglic oraz Królestwo Lorn. Każde z nich pozostawiło swój niepowtarzalny ślad na... – Jak się określasz? – przerwała mu Deirdre. Nikodemus zesztywniał. Czyżby za dużo mówił? – Nikodemus Weal – przedstawił się z ukłonem. – Powiedz mi o własnym pochodzeniu. – Moi rodzice? – owego się nie spodziewał. Czyżby ją uraził? – Jestem nieślubnym synem nieżyjącego lorda Severna, pomniejszego szlachcica z północnych Iglic. Druidka kiwnęła głową. – Twoja rodzina non stop cię pielęgnuje? – Nie. Przyjmując status neofitów, magowie wyrzekają się wszelkich więzów z rodziną oraz królestwem. A mój młodszy brat, nowy lord Severn, uważa mnie za swego rodzaju