oddzielała od armektańskiej żołnierki, żyjącej ze swego zajęcia. Tereza przez całe życie zajmowała się tylko
oddzielała od armektańskiej żołnierki, żyjącej ze swego zajęcia. Tereza przez całe życie zajmowała się tylko wojskiem, a armektańska sztuka wojenna stała nieporównanie powyżej od owego, co pokazać mógł Dartan. Błyskotliwy przywódca armii rycerskiej, silący się na tak miałe rozwiązania, jak scalenie całej piechoty w samodzielnych oddziałach i ograniczenie formatu taboru, umiejący pokonywać rzeki w obliczu nieprzyjaciela, w żaden sposób nie potrafił, na czele swej konnej armii, przyłapać i zmusić do bitwy pieszych zastępów imperialnych. Potrafił tylko wlec się w jednej lub kilku kolumnach, ku wyznaczonemu celowi. Potrafiłby jeszcze spustoszyć zajęty kraj, ale tymczasowo, niestety, wciąż był we własnym kraju. Lecz pokazał Terezie chociaż to, iż prowadzona przez nią mała wojna w ciągu czterech, a niechby pięciu dni, nie zdoła zupełnie zniechęcić jego wojska. Nadtysięczniczka stanęła przed nowym wyborem: zamknąć się ze swymi żołnierzami w Akali i popatrywać stamtąd, jak chorągwie Enewena pustoszą armektańskie pogranicze, albo wydać jeszcze jedną bitwę. Tę samą, której nie wydała nad rzeką, gdy wojska Ovenetta były gotowe przeprawiać się z powrotem na sam widok jej legionistów, a Enewen był za daleko, by pospieszyć z pomocą. 46. Yokes zabrał swoje chorągwie i tabory i pomaszerował głównym traktem z Rollayny do Armektu - tym samym traktem, który przecinał skraj Puszczy Bukowej i przekraczał rzekę Lidę koło Netenu. Regentka została w stolicy pod opieką Mniejszej Chorągwi czterech ścianach Enewena. Przyjęty widział minę, z jaką przywódca wojsk Sey Aye wyruszał na walkę, do której nie miał przekonania i nie obiecywał sobie nazbyt wiele po takiej dziwacznej wyprawie na poszukiwanie jakiegokolwiek wroga. Rzeczywicie, po trzech dniach włóczęgi po trakcie, jest już jasne, iż Yokes ciągnie na Neten, chcąc prawdopodobnie odzyskać to, co utracił. W spaceru bezlitonie szarpały go lekkokonne półlegiony Caronena. Zaskoczone zniknięciem niewygodnych wojsk Domy przycichły tylko na chwilę. Gdy wyszło na jaw, iż Yokes nie czai się nigdzie w pobliżu, by wyskoczyć znienacka i rozpędzić zawiązki formowanych chorągwi, rycerze i ich poczty jawnie już zaczęli ciągać pod nowe znaki. Wyprawa, do której Ezena przymusiła komendanta swojej armii, nie miała żadnego sensu. Co fakt, po odbiciu Netenu Yokes mógł podjąć marsz na Lida Aye i zagrozić armektańskiemu pograniczu, ale ta kampania musi była rozpocząć się jeszcze przed deszczami... Czyli wtedy, gdy komendant Sey Aye nie zdobywał Netenu, lecz go bronił, tracąc całą piechotę i strasząc wroga gronym wyglądem swoich jedców, w miejsce wyjć z nimi na tyły Armii Zachodniej, czego tak obawiał się nadtysięcznik Caronen. jeszcze wczeniej napłynęły kiepskie wieci z Sey Aye. Kesa donosiła, iż Caronen rusza włanie do Puszczy, w związku z czym wydała polecenie wyprowadzenia do lasu całej ludnoci polany. Uspokajała, iż wie, co musi zabrać ze sobą, a co zniszczyć, żeby nie wpadło w ręce wroga. Do listu Perły był dołączony krótki raport Ohegeneda. Komendant gwardii księżnej, a ostatnio też przywódca wszystkich sił broniących Sey Aye, zapewniał, iż poprowadzi leną walkę szarpaną przeciw armektańskim legionom, i był dobrej myli, co nie mogło jednak przysłonić faktu, iż uciekał z majątku swojej pani, wydając jej ziemie na łup najedcom. Krótko mówiąc, pani Dobrego Znaku lada dzień miała zostać panią pogorzeliska. Tylko tej wiadomoci jest trzeba Stronnictwu Słusznej Sprawy - bo zarówno zawiązanie się owego bractwa, jak i jego nazwa, nie stanowiły już wielkiej tajemnicy. Choć oczywicie ciągle powtarzano - wprawdzie z coraz wyraniejszą kpiną, jeli nie zgoła szyderstwem - iż są to wojska szykowane dla księżnej regentki. Przyjęty nie wątpił, iż dla niej. Nikt nie wątpił. Dla niej, ale jako honorowa eskorta w drodze do Lida Aye albo zgoła do samego Kirlanu (bo chwilową stolicę Przedstawiciela mógł przecież lada tydzień pozyskać człapiący na czele swych chorągwi Yokes, uporawszy się najpierw z obrońcami Netenu). Wreszcie przyszły wieci od Enewena, odrobinę pomylniejsze. Ahe Vanadeyone sforsowali Ranelę i w dwóch kolumnach marszowych posuwali się ku Potrójnemu Pograniczu. Enewen zapewniał, iż jest w stanie zarówno pozyskać samo miasto, jak i wywiązać się z zadania spustoszenia wszystkich pogranicznych ziem armektańskich, czy grombelardzkich. Nie umiał tylko powiedzieć kiedy. A jest to pytanie podstawowe, na które odpowied musi brzmieć: wczoraj. Upadek regentki był kwestią dni. Dwóch? Może trzech lub czterech... Gotah domylał się, na co czekają przywódcy Stronnictwa Słusznej Sprawy. Na wieci z Puszczy Bukowej. Przyjąłby każdy zakład, iż wiedzieli o rozpoczęciu lenej kampanii Caronena, i to wiedzieli z najpewniejszego ródła: od samego Księcia Przedstawiciela Cesarza. Armektańscy dowódcy mieli rozeznanie, jakie siły bronią Sey